A w Grecji znowu strajk generalny, demonstracje, podpalanie urzędów. Który to raz z kolei - ludzie wychodzą na ulice–trudno zliczyć. Nie ma tygodnia bez wieców, rozruchów, okupacji, manifestacji.

Grecy gremialnie sprzeciwiają się planom oszczędnościowym Rządu/nie-rządu- narzuconym przez MFW i U/Europejską. Mają gdzieś obiecane w zamian pożyczki MFW/UE 

Poniekąd można ich zrozumieć, bo cóż przeciętny Grek wie o mechanizmach gospodarczych. Przeciętny Grek wie że: Było dobrze a jest źle. Brakuje euro w kieszeni…Mniejsze zarobki. Wyższe podatki. O pracę trudno… Emerytura stopniała. Wierzyciele domagają się, sprzedaży Greckich wysp, firm państwowych, majątku Narodowego - tylko na pokrycie długów Państwa
 
A KTO się tego domaga? Niemcy!!! Agresor z II wojny światowej, który okradł Greków i dotąd nie zwrócił łupów. I co z tego, że Grecja ma długi??? Trzeba najpierw zapytać, kto tych długów narobił? Przecież nie my, zwykli Grecy - to ONI, politycy, ci na górze, na stołkach - wspólnicy bankierów i komisarzy UE - latający samolotami do i z Brukseli, opływający we wszelkie dostatki i mędrkujący na co dzień z ekranów telewizorów.
 
W 2009r. deficyt budżetowy Grecji sięgnął 130% PKB, a Rząd/”nie-rząd”, wobec rosnącej rentowności obligacji do poziomów przekraczających realne możliwości spłaty, zmuszony był zaanonsować - kraj się sypie/bankrutuje! Grecja nie ma za co obsługiwać monstrualnego długu publicznego, który dochodzi do 300 mld euro, czyli 125% PKB. Koszty jego obsługi sięgają kilkunastu procent wydatków budżetowych. Jak w tych warunkach znaleźć chętnych na zakup Greckich obligacji? Pomimo, że rentowność tych obligacji skoczyła w górę oraz przewyższa znacznie rentowność papierów, innych krajów posługujących się wspólną walutą. Ale przecież tak nie może być…żeby w ramach unii walutowej dochodziło do takich różnic!.
 
I ktoś za to musi zapłacić. Jeśli nie dłużnik, to ten, kto mu pożyczył. Prawda, że proste? Najwięcej greckich papierów zgromadziły banki niemieckie i francuskie, które ulokowały w greckich obligacjach dziesiątki - setki miliardów euro. Niewypłacalność Grecji godzi w te banki najmocniej. Dlatego też każdy krok rządu w Atenach z uwagą obserwują stolice UE i… nie tylko. Kryzys kraju strefy euro, grozi efektem domina i zapaścią całej euro-strefy. Może też odbić się na Ameryce. Jeśli dojdzie do umocnienia dolara - pogłębi się kryzys za oceanem. 
 
Jak globalizacja-to globalizacja - korzyści, ale i strat. Bilans nie może wyjść na ZERO
 
A wszystko zaczęło się tak niewinnie. Wprowadzając Grecję do euro-strefy, podretuszowano   budżetowe statystyki, żeby zadowolić Brukselę. Po angielsku to się zwie-„cooking the books”
Z pomocą przyszedł guru Goldman Sachs - oferując Grecji wirtualne transakcje „swap-owe”, które jak gąbka wchłonęły część długu publicznego. Po Polsku „zamienił stryjek siekierkę na?  Wspólna waluta to przecież projekt polityczny, nie gospodarczy - kto by się tam przejmował jakimiś słupkami cyfr. Bez znaczenia. A cyfry nie kłamią – to zadania dla ludzi.
 
Przyjęcie Euro nie rozwiązało problemów finansowych Grecji, raczej zaczęło je pogłębiać. Nikt się jednak wtedy tym nie przejmował, właśnie zbliżały się Igrzyska, a chleba jeszcze nie brakowało. Olimpiada w Atenach. Grecja spieszyła się z budową infrastruktury na święta sportu. O redukcji wydatków w takich chwilach nie było/nie ma mowy. Zamiast tego kolejne rządy  nadal poprawiały „ na papierze” statystyki finansowe,  prowadząc skomplikowane transakcje „swap-owe” z bankami. Każdy na pozór był zadowolony – do czasu rozliczeń!!!
Papier nie kłamie. Ludzi, którzy kłamstwa piszą-„pożyteczni idioci”, zawsze można zmienić. Chętnych nigdy nie brakuje. Grecy więc przez kolejne lata żyli w przekonaniu, że „kraj rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej”. Demokratycznie wybrane władze Greckie twierdzą, że  „swap-owy” interes istniał za wiedzą Eurostatu. Eurostat się wypiera. Wiadomo - sukces ma wielu ojców, klęska zawsze jest sierotą. Faktem jest, ze w tamtych „miodowych” latach wszyscy byli zadowoleni – Grecy, Bruksela i banki, a kłopoty… spychano w przyszłość. Zawsze jest jutro.
 
Może jutro to dziś – tyle że jutro – ale to dziś.
 
Na koniec szydło jednak wyszło z worka. Grecję, jako kraj na skraju bankructwa, wzięły na cel fundusze spekulacyjne i w krótkim czasie ograły do suchej nitki, windując ceny długu do niebotycznych rozmiarów. Wiadomo, najlepiej zarobić na kryzysie dłużnika z kłopotami płynności – posiadającym atrakcyjne aktywa.
 
Rząd Grecji zmuszony był ogłosić ostry plan oszczędnościowy - cięcia wydatków  z budżetu, płac, zamrożenie emerytur i podwyżkę podatków. Deficyt po tych cięciach miał stopnieć o kilka procent PKB. Wtedy właśnie Grecy po raz pierwszy wylegli w proteście na ulice.
 
Cięcia budżetowe, bardzo trudne do przyjęcia dla obywateli, okazały się stanowczo za małe, żeby uratować sytuację. Rząd zmuszony był poprosić o pomoc finansową UE/MFW i przyjąć w zamian…narzucony plan oszczędnościowy. A wiadomo - kuracje odchudzające aplikowane przez MFW raczej nie cieszą się w społeczeństwach dobrą sławą. Po długich przepychankach, groźbach usunięcia Grecji ze strefy euro, wzajemnych oskarżeniach i pyskówkach przyznano wreszcie rządowi w Atenach „bratnią pomoc” na kwotę 110 mld. euro w zamian za dalsze zaciskanie Grekom pasa. Towarzyszyła temu zapowiedź/szantaż, że jeśli Grecja nie będzie realizować drastycznych oszczędności – pomoc finansowa zostanie ucięta.
 
Po ostatnich zamieszkach ulicznych, przeciwko kolejnym cięciom na 28 mld euro ten ostatni scenariusz właśnie się materializuje. Rząd omal nie upadł. Jeśli nie przeprowadzi cięć, musi podać się do dymisji -„funkcjonując” między młotem a kowadłem. Rząd musi wykonywać co każą instytucje finansowe, dostarczające kredytów, jednocześnie mocować się z elektoratem który nie daje sobie odebrać tego, co uzyskał w czasach prosperity. Trwa to już trzeci rok, i widać coraz lepiej, że źle się zakończy, bo większość Greków nie wierzy w kurację MFW/UE
 
Pakiet pomocowy stopniał tymczasem o 50% bez pozytywnych skutków. Pieniądze wpadają w dziurę bez dna. Żeby uchronić Grecję przed bankructwem konieczny jest następny kredyt. 
Sytuacja bez wyjścia – kółko się zamknęło – w kwadracie…
 
Gdyby Grecja miała swoją walutę, przeprowadziłaby dewaluację, zwiększyła handel, eksport- przyspieszając wyjście z kryzysu. Przy wspólnej walucie jedynym sposobem na przywrócenie stabilizacji finansowej kraju jest transfer do Grecji pieniędzy z innych krajów europejskich. A niełatwo w ciężkich czasach uzyskać na to zgodę europejskich rządów i podatników. Niemcy są wręcz oburzeni, że ich wypracowane solidną pracą euro płyną do niezdyscyplinowanych, bałaganiarskich południowców. Jeśli jednak nie dadzą pieniędzy - Grecja przestanie płacić niemieckim i francuskim bankom. Kryzys grecki rozleje się na całą euro-strefę. Szach i mat.
 
Przykład Grecji to solidna, kolejna lekcja dla Polski. Zwłaszcza dla nieskutecznych idiotów, polityków i przedsiębiorców, którzy niedawno parli Nasz Kraj do Strefy Euro twierdząc, że wspólna waluta rozwiąże za nas wszystkie problemy. Nie słyszałem, by którykolwiek z nich przyznał,  jak głęboko się mylił. Grecja to dla nas także przestroga, co może się zdarzyć, gdy długi państwa nadmiernie rosną. Trwała dewaluacja waluty to bardzo kosztowny zabieg i trzeba go potem odrabiać latami.
 
Przypomina mi się ostatnia scena ze świetnego „proroczego” filmu „Zorba”. Angielski, jakoś romantyczny businessman, przekonany całkowicie nierealną (ale przeuroczą) wizją budowy kopalni złota – gdzieś na górze wyspy – przez uroczego Greka, utracjusza – wydaje wszystkie swoje pieniądze na realizację wspólnego przedsięwzięcia. Razem spędzają wspaniały czas, w trakcie budowy kopalni złota – wiedząc z góry, że projekt nie ma szans. Kiedy już kompletna „klapa” staje się faktem, obaj Anglik i Grek zaczynają tańczyć razem – taniec zapomnienia – Zorbę. Na zakończenie Grek mówi: „Ale czy Ty kiedyś widziałeś – taką piękną katastrofę”...
Reszta była już tylko pięknym, muzycznym, tańczącym – milczeniem.
 
Przewiduję że:
 
Strefa Euro i Unia Europejska –w obecnej formie przestanie istnieć w ciągu kilku lat.
Zbankrutuje na pewno – kiedy - to tylko kwestia czasu…
 
A my Polacy – Musimy obcinać nasze, Polskie koszty funkcjonowania w UE. Musimy traktować UE do tego czasu całkowicie instrumentalnie – tylko w interesie Polski!!!    
 
Namawiam gorąco nas wszystkich, głównie naszych decydentów do zastanowienia się nad losami Grecji, Hiszpanii. Bo kto następny w kolejce…Włochy? A z ziemi włoskiej, do…